Forum ..::: www.bonanza.fora.pl :::.. Strona Główna ..::: www.bonanza.fora.pl :::..
...::: Forum dla koniarzy :::...
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy    GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Opowiadanie

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ..::: www.bonanza.fora.pl :::.. Strona Główna -> Nasza twórczość
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Bonanza88
Administrator
Administrator



Dołączył: 29 Kwi 2007
Posty: 853
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: ...z końca świata

PostWysłany: Śro 10:42, 26 Mar 2008    Temat postu: Opowiadanie

Coś mnie tkneło Smile .... miłego czytania Smile

"MARTWE STEPY"

ROZDZIAŁ I

- Annabeli ! - wołanie niosło sie przez wielkie ukwiecone łąki otaczające nowo wybudowany domek w małej miejscowości zwanej Martwe Stepy. W głosie było słychać nute gniewu i strachu.
- Annabeli ..gdzieś sie znowu podziała?! - jeszcze raz zawołała rozgniewana matka ,15 letniej dziewczynki.
Annabeli bo tak miała na imię dziewczynka, była dość cichą osóbką...była typem samotnika, który najlepiej czuje sie wśród dzikiej natury.
Wraz z samotną matką przeprowadziła sie do tego cichego i małego miasteczka pare miesięcy temu. Annabeli nigdy nie czuła sie dobrze w tym wielkim brudnym mieście w którym mieszkała razem z matką przez całe swoje życie. Bardzo cieszyła sie na myśl o przeprowadzce. Nowy dom w którym zamieszkały był nieco odsunięty od innych domostw...znajdował sie bliżej wielkich stepów rozciągających sie w tej okolicy...od nich brała sie nazwa miasteczka....
Annabeli lubiła spacerować po tych rozległych łąkach ...czuła sie wtedy wolna.

I tym razem dziewczynka była na swojej codziennej przechadzce...siedziała na wysuszonej przez letnie słońce, ziemi i przyglądała sie dwóm małym ptaszkom, które uwiły sobie gniazdko na niskim krzewie. Nagle przestraszona podniosła głowę. Letni ciepły wiatr rozwiał jej długie blond włosy. Gdzieś w oddali było słychać wołanie ...
- To tylko mama. - powiedziała sama do siebie i lekkim krokiem ruszyła w stronę domu.
Annabeli była ładną dziewczyną, po swojej matce odziedziczyła złocistą karnacje i wielkie niebieskie oczy...co dawało nadzwyczajny efekt z blond włosami, o które tak dbała. Miała w sobie coś tajemniczego i wzruszającego. Poruszała sie tak delikatnie jak mały elf.
- Gdzie byłaś? - spytała matka, widząc dziewczynę stojącą w drzwiach.- Obiad juz dawno ostygł. Nie możesz sie tak oddalać od domu. Zrozumiałaś??
- Tak, przepraszam mamo - odrzekła.
- Musze jutro wyjechać na pare dni... zaopiekuje sie tobą babcia. Masz być grzeczna! -powiedziała matka tonem nie znoszącym sprzeciwu.
- Ale przecież...- nie dokończyła bo mama przymknęła jej usta palcem.
- Bądź grzeczna dla babci.- powiedziała z czułością i przytuliła córke - Obiad musisz sobie podgrzać ,ja musze sie spakować ...jesteś już na tyle dorosła by sobie poradzić - powiedziała po czym wyszła.
W Annabeli wszystko sie buntowało...przecież mam za dwa dni urodziny a mama mi obiecała że spędzi je ze mną - myślała.
a po drugie nie znoszę babci....to najgorszy dzień w moim życiu.


Na zajutrz przyjechała babcia i razem z Annabeli pożegnały matke na stacji kolejowej.
Już pierwszego dnia babcia nie dała dziewczynie wolnej reki ...musiała sprzątać w całym domu a także na podwórzu ....i wysłuchiwać przykrych plotek o innych ludziach... O jak marzyła o tym by sie wyrwać i pobiec przed siebie. Niestety stara dama wymyślała co rusz nowe zajęcia. Młoda pannica nie może sie nudzić ,bo w tedy w jej głowie rodzą sie grzeszne myśli - powtarzała babcia raz za razem.

Tak wiec cały dzień minął jej na sprzątaniu i dogadzaniu babci.
Następnego dnia obudziła sie z myślą ,że oto dziś są jej 16 urodziny. Postanowiła ten dzień spędzić radośnie i nie gniewać sie na babcie. Gdy ubrana i umyta wyszła do kuchni czekała na nią niespodzianka, babci nigdzie nie było. Tylko na stole leżała paczka z napisanym jej imieniem
- Czyżby babcia pamietała? - zamyśliła sie i zaczęła powoli otwierać paczke.
Na pieknie oklejonym pudełeczku leżał list. Widział że był od mamy. Włożyła go do kieszeni swoich krótkich spodenek i podniosła swój prezent do góry.
- Dostałam aparat! -wykrzyczała gdy do kuchni weszła babcia.
Annabeli ucałowała szybko babcie i wybiegła na podwórze. Nie mogła uwierzyć że oto ma swój własny aparat... Długo sie nie namyślając pobiegła na piekne i ciche łąki. Annabeli zawsze lchciała uchwycić piekno natury choćby rysujac. a teraz mogła robić zdjecia.
Był piekny słoneczny dzień, dziewczyna śmiejąc sie i biegnąc w podskokach tak zwinnie jak sarenka coraz bardziej oddalała sie od domu. Była tak zajeta swoim prezentem że nie zwracała na to uwagi...
Po godzinie robienia zdjeć ptakom Annabeli zobaczyła przed sobą piekny sosnowy lasek, jeszcze nigdy nie była w tych okolicach wiec postanowiła skorzystać z okazji i zobaczyć co też kryje sie za nim.
Powietrze było ciepłe i przesiąknięte zapachem drzew i ciepłej ziemi. Dziewczyna przysiadła na nagrzanym kamieniu. Chciała sie nasycić tą atmosferą panującą w lasku.

Nagle przestraszona usłyszała zbliżające sie głosy ludzi...szybko schowała sie za wielki kamień, aparat schowała pod bluzę i obserwowała. Znajdowała sie niedaleko skrzyżowania dwóch szlaków. Annabeli bała sie kontaktu z obcymi wiec szybko za nim ktokolwiek mógł by ją zobaczyć, uskoczyła na drugą strone drogi i pobiegła w las.
Było już późne popołudnie, promienie słońca leniwie przebijały sie przez korony drzew. Annabeli powoli traciła orientacje w terenie, już dawno przestała biec, powoli zaczeła kiełkować w niej myśl że sie zgubiła i nie zdąży wrócić na czas do domu. Teren był dość górzysty wiec Annabeli postanowiła wspiąć sie na najwyższy pagórek i rozejrzeć sie po okolicy, niestety po wejściu na szczyt nadzieja opuściła dziewczyne wokół widziała tylko wierzchołki drzew nigdzie nawet kawałka otwartej przestrzeni....przestraszyła sie nie nażarty...Czy naprawde zdołałam odejść aż tak daleko? - myślała zdenerwowana. Słońce jeszcze stało dość wysoko na niebie, było wczesne lato wiec dzień utrzymywał sie dosyć długo. Zaczeła zbiegać z górki w kierunku którym jej intuicja podpowiadała powinien znajdować sie dom. Już dość długo dziewczyna przedzierała sie przez splątane chaszcze gdy nagle jej oczom ukazała sie polana a na polanie stara wierza obserwacyjna, nie wahała sie ani chwili i pobiegła w strone wieżyczki. Z bliska była jeszcze wyższa i bardziej zniszczona niż dziewczyna z początku oceniła.
- Z takiej wysokości napewno uda mi sie zobaczyć mój dom - myślała z nadzieją.
Nie tracąc czasu zaczeła sie wspinać po lekko spróchniałych deskach. W połowie drogi szczebelki prowizorycznej drabinki poprostu odpadły ze starości, możliwa droga na szczyt była tylko jedna... wdrapać sie po bocznej belce. Dosyć nie bezpieczne - pomyślała i już objeła dość obszerną belke....cała wspinaczka zajeła jej jakieś dwadzieścia minut, kiedy już była na górze opadła bez sił na podłoge wierzy. Wieżyczka naprawde była wysoka, gdy oddech dziewczyny powoli sie wyrównał wstała i rozejrzała sie dookoła. Podłoga wieżyczki była stabilniejsza od ścianek, tak wiec mogła pewnie na niej stawać. Widok był niesamowity, i oczywiście widziała nawet swoje małe miasteczko.... i to wcale nie aż tak daleko jak jej sie wydawało. Napawając sie niepowtarzalnym widokiem przypomniała sobie o swoim nowiutkim aparacie ...przestraszona zaczeła szukać ręką, aparat był na miejscu.
Postanowiła zrobić kilka zdjeć by móc potem pochwalić sie nimi mamie, od samej myśli o mamie i domu robiło jej sie cieplej na sercu. Nie bede tracić wiecej czasu - pomyślała po czym oparła sie o boczną ściankę po to by aparat był bardziej stabilny. Nagle ścianka wieżyczki złowieszczo sie zachwiała, dziewczyna straciła równowage i przeleciała przez spróchniałe deski bocznej ścianki, Annabeli krzyknęła przerażona próbując przytrzymać sie odpadającej ścianki lecz nie zdąrzyła.Widziała już tylko przed sobą twardą ziemie w głowie zaświtała jej myśl - Mamo, ratunku.- Po czym nastała cisza. I tylko wiatr dalej skarżył sie ptakom w koronach drzew.

***

ROZDZIAŁ II

Słońce powoli chowało sie za ścianą lasu. Ostatnie promienie delikatnie pieściły gęstą wysoką trawe, rosnącą bujnie na niewielkiej polance. Mały ptaszek przyfrunąwszy na niewielką gałązkę, zaciekawiony obserwował dziwną istote leżącą w trawie. Żaden dźwięk nie zagłuszał ciszy jaka panowała w powoli usypiającym już lesie.
Mała dziewczynka delikatnie sie poruszyła. Zaniepokojona chwyciła za obolałą głowe. Całe ciało miała tak potłuczone jak by nie pozostała już w nim ani jednej całej kości. Bała sie wstać żeby przypadkiem nie zemdleć. Głowę rozsadzał jej piekący ból a łokcie i kolana miała całe we krwi.
- Boże, co sie stało - nie mogła niczego sobie przypomnieć. Przestraszona powoli podniosła głowe i rozejrzała sie na około. Ostry ból przeniknął jej głowe, szybko opadła na trawe.

Zdążyła jednak zobaczyć gdzie jest. Na małej polance, po środku mrocznego lasu.
Słońce już zachodziło by ustąpić miejsca nadchodzącej nocy. Jednak wciąż nad lasem tworzyło delikatną poświate kończącego sie dnia.
Mała Annabeli zaczeła sie potwornie bać. Powoli zdarzenia jakie ją spotkały dzisiejszego dnia zaczeły gwałtownie powracać do jej świadomości.
Obróciła powolutku głowe, koło małego kamienia dostrzegła swój nowy doszczętnie roztrzaskany aparat. Mimowolnie z oczu dziewczyny popłyneły łzy. Była daleko od domu, w strasznym, ciemnym lesie. Powoli nadchodziła noc a ona nie miała nawet siły wstać.
Głośny szloch co chwila wstrząsał jej ciałem. Musze być odważna - pomyślała - choć cała odwaga opuściła ją już dawno temu. Dlaczego to wszystko musiało mnie spotkać właśnie teraz w dzień moich urodzin. W ten piękny jak myślała dzień.
A miało sie wydarzyć jeszcze wiecej ale o tym Annabeli nie wiedziała.

***

Spłoszone zwierzęta uciekały przed pędzącym jeźdźcem.
- Szybciej Ontario - krzyknął do swojego rosłego, karego wierzchowca. - Nie mamy czasu do stracenia. Deptają nam po piętach.- ciągnął dalej jeździec.
Stukot wielu końskich kopyt niósł sie echem po całym lesie.

Młody żołnierz nie patrząc za siebie gnał cwałem, ledwo widoczną leśną ścieżką, nie bacząc na siekające twarz małe gałązki. Za plecami słyszał głośne okrzyki i odgłosy pedzących koni.
- Szybko, musimy dotrzeć do tego małego zagajnika, zanim nas dostrzegą - powiedział do swojego towarzysza.
Schowali sie w gęsto porośnietym sosnami zagajniku. Mężczyzna zsiadł z konia, przykrył jego chrapy dłonią aby przypadkiem nie zechciał porozumieć sie z innymi końmi, a tym samym zdradzić ich kryjówki. Zaczął cicho przemawiać do zwierzęcia by go uspokoić.
W lesie słychać było nawoływania innych jeźdźców.
- Zgubiliśmy go! - ktoś krzyknął z głębi lasu.
- Nie mógł przecież rozpłynąć sie w powietrzu. Szukać, on nie może nam zwiać! - odpowiedział władczy głos.
Po czym było tylko słychać tętent odjeżdżających koni. Aż w końcu nastała cisza.
- Chyba możemy ruszać dalej Ontario - powiedział żołnierz.
Bez problemu wskoczył na siodło i ruszył z kopyta.
Zbliżała sie już noc.
W całym lesie powoli zaczął zapadać mrok. Księżyc wychodził nieśmiało z ukrycia. Mężczyzna po pewnym czasie dojechał na małą polane. Chciał już wjechać z powrotem do lasu aby nie pokazywać sie na otwartej przestrzeni. Gdy nagle jego uwage przykuło coś znajdującego sie pośrodku polanki. Jaśniejsza plama na tle ciemnej trawy.

Gdy po chwili wahania ciekawość zwycieżyła, wjechał na polane.
- Boże, przecież to dziewczyna - przemkneło mu przez głowe. Szybko zeskoczył z konia. Noc nie była całkowicie ciemna, księżyc rzucał długie cienie na tajemniczą polanke jak by chciał ochronić istoty znajdujące sie na niej.
Mężczyzna pochylił sie nad dziewczyną, która zdawała sie być martwa.
Tylko jej pierś co chwila podnosiła sie i opadała.
Przyjrzał sie jej dokładnie chociaż padał na dziewczyne cień drzew mógł rozróżnić szczegóły.
- Cóż to za dziwny strój ma na sobie? -pomyślał, patrząc na zwykła bawełnianą bluzke dziewczyny i krótkie brązowe spodenki jakie miała.
Złapał ja za ramię i delikatnie potrząsnął. Dziewczyna zaczeła cicho pojękiwać ...

Annabeli jeszcze długo leżała w gęstej trawie, powoli podnosiła obolałe członki i sprawdzała czy wszystkie kości ma całe. Na szczęście nic sobie nie złamała tylko ten ból pod czaszką był nie do wytrzymania. Leżąc wsłuchiwała sie w odgłosy nocy. Strach ją paraliżował. Każdy nerw w jej ciele był napięty do ostateczności. W końcu zmorzył ją sen. Z wyczerpania pozwoliła by pochwycił ją w swoje objecia.
Niestety sen wcale jej nie pomógł, śniła koszmar. Koszmar jaki gnębił ją w samotne noce. Powróciła wspomnienia z przeszłości.
Szła przez park, który znajdował sie nie daleko jej domu w mieście. Na ulicach nikogo już nie było, światła latarni nie dawały dostatecznej widoczności.
- Mama będzie sie na mnie gniewać, troche zasiedziałam sie u koleżanki. - pomyślała zmartwiona.
W parku wszystkie drzewa wyglądały strasznie w otulającym je mroku. Panowała jakaś dziwna atmosfera, jakby coś wyczekiwało....
Dziewczyna przyśpieszyła kroku, obróciła sie za siebie.
Szedł za nią mężczyzna.
- Może dotrzyma mi towarzystwa. - pomyślała, ale w tym mężczyźnie było coś dziwnego, groźnego.
Annabeli ruszyła przed siebie. Miała dwanaście lat, choć dojrzewała szybciej niż jej koleżanki ze szkoły. Zawsze sie nad tym zastanawiała, była nawet z tego powodu bardzo zadowolona ...
Nagle coś przerwało jej rozmyślania.
Mężczyzna przyśpieszył, dziewczyna przestraszona zaczeła biec. Nieoczekiwanie ruszył za nią. W panice Annabeli zaczeła krzyczeć.
Mocnym uderzeniem w plecy powalił ją na ziemie. Chciała wstać lecz on przygniótł ją swoim ciałem.
- Nie, nie - błagała - prosze, nie.
Poczuła ręce bładzące po jej ciele zbliżające sie do czułego miejsca. Annabeli zaczeła sie szamotać za wszelką cene chciała uciekać ,uciec jak najdalej od tego miejsca i człowieka. Lecz była za słaba.
- Nie, nie ja nie chce - myślała - To tylko sen, muszę sie obudzić. To tylko sen. Już dłużej nie wytrzymam.
Nagle poczuła na swoim ramieniu silny uścisk, coś wbijało jej długie szpony w ręke, przebijając skórę.
Znienawidzona mara z przeszłości znikneła, rozpłynęła sie. Ale coś coraz mocniej ściskało jej ramie, brutalnie szarpiąc całym ciałem.
Starała sie uwolnić. Szpony przebijały sie juz do kości. Obudziła sie z krzykiem, uderzając rękoma gdzie popadnie chcąc odpędzić senny koszmar.
Żołnierz zdumiony parzył na przestraszoną do szaleństwa dziewczyne. Złapał jej ręce i przycisnął do ziemi.
- Uspokój sie! - wrzasnął.
Annabeli nie wiedział czy to jeszcze sen czy nie. Skąd wziął sie ten facet i ...koń?
Bardzo sie bała wiec postanowiła nie sprzeciwiać sie nieznajomemu.
- Skąd sie tu wzięłaś? - spytał, puszczając jej ręce. Dziewczyna wyglądała na uspokojoną. W rzeczywistości nie mogła nic powiedzieć. Głos jakby uwiąz jej w gardle. Chciała przyjrzeć sie postaci klęczącej nad nią, ale kaptur zakrywał twarz mężczyzny. Nagle obydwoje drgneli, nawet koń jak dotąd spokojnie skubiący trawe podniósł głowe nasłuchując.
Bardzo blisko nich słyszeli głośne ujadanie psów.
- A niech to -powiedział gniewnie żołnierz, podchodząc szybko do konia.
- Psy zaraz tu będą, znalazły trop. Musimy uciekać, wstawaj - powiedział do Annabeli.
Dziewczyna próbowała wstać ale ból powalił ją z powrotem na ziemie. Żołnierz nie tracąc czasu, złapał ją w pół i posadził na siodle. Była lekka jak piórko. Jeszcze bardziej go tym zdumiała.
Jeszcze raz obejrzał sie w strone skąd dochodziło ujadanie psów po czym szybko wsiadł za dziewczyną i popędził konia.

Sam nie rozumiał swojego postępowania. Po co właściwie zabierał ją ze sobą. Chociaż z drugiej strony znał dobrze swoich oprawców i wiedział że by jej nie oszczędzili. Dziewczyna bardzo go zainteresowała była inna niż te które spotykał do tej pory. Może przybyła tu z innej krainy? Na domiar złego była ranna. Już wiecej nie myślał o tym. Musiał całą swoja uwage skupić na na teren położony przed nimi a mianowicie wielkie bagna Adhamaru. Droga prawie że nie możliwa do przebycia ale żołnierz juz podjął decyzje.

Annabeli było bardzo niewygodnie, boleśnie uderzała o siodło. Wiedziała, że mężczyzna za nią mocno trzyma ją w pasie. Inaczej juz dawno z sunęła by sie na ziemie. Mimo to nie mogła pozbyć sie strachu jaki czaił sie w jej podświadomości. Cicho pojękiwała, aż w końcu nie widziała już nic.
Straciła przytomność.

***


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ..::: www.bonanza.fora.pl :::.. Strona Główna -> Nasza twórczość
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001 - 2005 phpBB Group
Theme ACID v. 2.0.20 par HEDONISM
Regulamin